O zakazie handlu alkoholem po 22:00 rozmawiawiałem z dyrektorem… Państwowej Agencji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Swoją drogą ciekawe, czy istnieją analogiczne agencje ds. rozwiązywania problemów: wychowawczych, emocjonalno-egzystencjalnych, z otyłością (na zachodzie już tak!) czy małżeńskich (ew. problemów ze znalezieniem żony)?!
Są tacy, którzy ustawą chcą znieść ubóstwo. Pan dyrektor zakazem chce znieść pijaństwo. Zakażmy więc może w ogóle popełniania błędów… (tylko: na czym będziemy się uczyli?).
Krótki program nie pozwala na wypunktowanie wszystkich absurdów tego zakazu i wypowiedzi rozmówcy zwłaszcza, że trzeba znaleźć czas na najważniejszy, fundamentalny przekaz: powinniśmy być ludźmi wolnymi.
Proszę jednak zwrócić uwagę między innymi na to, że:
1) zakaz ma niby zatrzymać nocne pijaństwo i awanturnictwo, tymczasem w barach nadal będzie można nachlać się piwskiem
2) jeśli zakaz byłby dobry z powodów przytoczonych przez rozmówcę – powinien obowiązywać 24 godziny, a nie tylko w nocy
3) ustawa przewiduje ograniczenie liczby punktów sprzedaży alkoholu (dotyczy to też pubów i restauracji!): czyli zamiast rozproszyć pijących „na mieście” będzie się ich ogniskować w duże grupy – to chyba sprzyja awanturnictwu, nieprawdaż?
4) ograniczenie liczby punktów sprzedaży to impuls dla restauratorów (tych, do których przyjdą kliebci wyrzuceni ustawą ze sklepów), by poszli do samorządowców z łapówką, żeby przypadkiem nie znaleźć się na liście wykreślonych. Przerabialiśmy to już w Krakowie…
I tak dalej… Jest rzecz pozytywna: zdaje się, że Polacy absurd tego akurat zakazu czują. Mam nadzieję, że nie pozwolą na realizacje ustawy samorządom. Panie Majchrowski – będziemy się przyglądać!