Do tej tezy skłonił mnie pewien wybitny semiotyk. Wyżej wymienieni twierdzą przecież, że „tolerują homoseksualizm”. No to przyjrzyjmy się, co to właściwie oznacza…
Nie można być „człowiekiem tolerancyjnym” po prostu. Tolerancyjnym jest się wobec kogoś i ze względu na coś. Ze względu na jakieś poglądy lub zachowania. Oczywiście tolerancyjnym można być wyłącznie wobec poglądów niezgodnych z własnymi, bądź wobec zachowań, które potępiamy. Przecież jeśli podzielamy czyjeś poglądy (np. Ziemia jest okrągła), lub podobają nam się czyjeś zachowania (np. pomoc charytatywna) – to nie mamy czego tolerować!
„Tolerancja” pochodzi od łac. „tolerantia” – „cierpliwa wytrwałość” i od łac. czasownika „tolerare” – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”. No to skoro RAZEM, MICHALCZEWSKI i PETRU muszą tolerować zachowania homoseksualne, to znaczy że je potępiają i bohatersko je znoszą… W rzeczywistości tolerancyjnym wobec zachowań homoseksualnych może być tylko ktoś, kto ich nie akceptuje, czyli np. katolik.
Jeszcze większym nonsensem jest jednak twierdzenie lewicowców: „jesteśmy tolerancyjni”.
Skoro ktoś jest tolerancyjny w ogóle (nie wobec kogoś konkretnego i ze względu na coś konkretnego), to znaczy, że jest tolerancyjny wobec wszystkiego. Powinien więc tolerować zarówno inne poglądy, np. homofobię, jak i zachowania, np. pogromy na homoseksualistach. Tymczasem lewicowcy część zachowań tolerują, inne ostro potępiają a za niektóre chcą wręcz wsadzać do więzienia!
Cywilizacja, kultura, tradycja – cały obecny porządek opiera się na określonych pojęciach. Ci, którzy chcą cywilizację zniszczyć, by zaprowadzić „nowy lepszy świat”, starają się zniszczyć pojęcia, odwracając ich znaczenie. Pytanie z załączonego obrazka jest źle zadane. Czy jak ktoś toleruje gwałty, ale nie lubi homoseksualistów, to jest bardzo tolerancyjny, czy tylko trochę? Wszelką naprawę trzeba zacząć od naprawy pojęć. Proszę więc o udostępnianie wpisu i przekonywanie ludzi. Potrzebujemy elity, która nie da się zwariować!