Ograniczenie dostępu do broni to tradycja totalitarna. Jednym z największych zwolenników ścisłej kontroli państwa nad obrotem bronią palną był Adolf Hitler, który już w 1928 r. wspierał uchwalenie przez Reichstag ustawy o broni palnej i amunicji. Nowe prawo Republiki Weimerskiej stanowiło, że pozwolenie na broń wydawane będzie jedynie osobom o nienagannej opinii i szanowanym przez społeczeństwo. W 1931 r. premier Włoch Benito Mussolini (twórca ustroju faszystowskiego – przyp.) narzucił parlamentowi ustawę zakazującą posiadania broni przez cywilów, by przywrócić porządek społeczny i wyeliminować „tak zwany wywrotowy element”.
18 marca 1938 r. Hitler, już jako wódz Rzeszy Niemieckiej, wzorując się na włoskich rozwiązaniach swojego przyjaciela Mussoliniego, podpisał niemieckie prawo o broni ograniczające prywatne posiadanie jakiegokolwiek rodzaju broni miotającej. Dla Hitlera ustawa była momentem wielkiego triumfu. – Ten rok przejdzie do historii. Pierwszy raz w cywilizowanym kraju istnieje pełna rejestracja broni. Nasze ulice będą bezpieczniejsze, a nasza policja bardziej sprawna. W przyszłości cały świat będzie nas naśladował – mówił wówczas Führer.
Jeden z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości się nie pomylił. Niemal cały świat wzoruje się dzisiaj na rozwiązaniach faszystowskich, nazistowskich i stalinowskich. To szyderstwo wobec podstawowych wolności obywateli, prawa do samoobrony najlepiej podsumował Fidel Castro. Pytany o wolny dostęp do broni palnej odpowiedział: „Armas para que?” (A po co komu broń?).