To bardzo ważny tekst. Wielu bowiem słysząc postulat: „zlikwidować podatek dochodowy!” myśli sobie: to jak to tak, państwo bez podatków? Nie rozumieją, że podatek dochodowy to tylko jeden z wielu podatków. Dlaczego więc uwzięliśmy się właśnie na niego? Ano dlatego, że podatek dochodowy to jeden z najzuchwalszych gwałtów władzy państwowej na ROZUMIE, GOSPODARNOŚCI i MORALNOŚCI. Ale i zręczny PODSTĘP, który sprawia, że każdy Polak, a zwłaszcza przedsiębiorca, nieustannie ma nóż aparatu państwowego na gardle.
ROZUM
Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej. Podatek PIT, czyli podatek dochodowy od osób fizycznych, płaci ok. 25 mln Polaków. Wpływy z tego podatku stanowią ok. 15 proc. wpływów podatkowych do budżetu państwa (z podatku CIT jeszcze mniej!). Dla porównania: z VAT-u wpływa ok. trzy razy więcej!. Rozum nasz ucierpi, gdy zrozumiemy, że prawie JEDNĄ TRZECIĄ WPŁYWÓW Z PIT-u TO PŁATNOŚĆ PODATKU ZE ŚWIADCZEŃ SOCJALNYCH. Krótko mówiąc: władza uznaje, że Twoje dochody, po potrąceniu podatku dochodowego (!) są za małe. Trzeba Ci więc dopomóc i wypłacić jakiś rodzaj świadczenia socjalnego. Ponieważ dostałeś tę zapomogę, to masz dodatkowy dochód, więc musisz zapłacić władzy państwowej kolejny podatek dochodowy… Siedzi więc urzędnik, który wypłaca Ci z budżetu zasiłek, potrącając sobie część za swoją pracę, a obok drugi urzędnik, który pobiera od tego zasiłku podatek i wpłaca go do budżetu… potrącając sobie swoja dolę. „Biznes” się kręci i marnuje nasze pieniądze.
Ale to nie koniec. Wspomniani urzędnicy i wszyscy inni, którzy dostają pensję z budżetu też uzyskują dochód… też więc muszą zapłacić od niego podatek! Mamy więc urzędników, którzy wypłacają pensje wszystkim zatrudnionym w budżetówce. I kolejnych urzędników, którzy pobierają od nich podatek dochodowy. W ten sposób 50 proc. wpływów do budżetu z podatku dochodowego budżet wypłaca sobie sam…
GOSPODARNOŚĆ
To nie tylko głupie, ale i niegospodarne. Marnuje czas i pieniądze na urzędników, którzy „bohatersko wykonują nikomu niepotrzebną pracę”. Urzędnicy rozliczający sam PIT kosztują nas ok. 2 mld zł. Zresztą PIT generuje znacznie więcej kosztów: czas poświęcony przez Polaków na jego wypełnianie (ponad 15 tys. etatów!), czy kilkadziesiąt mln na wysyłkę pocztą. O tym, jak CIT marnuje czas i energię przedsiębiorców nie wspominając. Pytanie więc, czy istnienie podatków dochodowych jest w ogóle uzasadnione…
MORALNOŚĆ
Istota podatku dochodowego jest taka: zarabiasz więcej, masz lepiej, powinieneś więcej płacić na wszystkich…
Takie przekonanie komunistyczna propaganda zakorzeniła w ludzkich sercach głęboko. Ale nie tak głęboko, by wierzyli oni w to poza kwestiami podatkowymi.
Niech każdy zwolennik podatku dochodowego pomyśli: czy jeśli mój sąsiad, korzystając ze swoich zdolności, ciężkiej pracy, albo i choćby zwykłego szczęśliwego trafu będzie miał więcej jedzenia, niż Wy, będziecie mieli serce wziąć kilku osiłków, pójść do niego i zagrozić: oddawaj część z tego, co masz! Ja mam mniej, niż Ty, powinieneś się podzielić a jak nie – zamykamy Cię w klatce!
Nie sądzę. Poczucie tego, co jest dobre, słuszne a co złe i niesłuszne chyba jeszcze wewnątrz tli się u każdego.
Tymczasem DOKŁADNIE NA TYM POLEGA PODATEK DOCHODOWY. Zarobiłeś/wygrałeś/dostałeś więcej – płać tym, którzy tego szczęścia nie mieli! Nie płacisz – trafiasz do więzienia.
Podatek dochodowy nie tylko jest niemoralny, ale i skłania do niemoralności. Karze za działania, które obficie owocują i nagradza za działania, które owocują gorzej. To tak, jakby psu dawać kiełbaskę, gdy ugryzie naszego gościa i karcić, gdy poda mu łapę…
Zresztą, że coś jest nie tak w próbach uzasadniania podatku dochodowego widać jeszcze po jednej rzeczy. Gdyby faktycznie uznać, iż niesprawiedliwym jest, że ktoś ma więcej, niż inni, to podatek dochodowy tego i tak nie załatwia. On przecież stanu posiadania nie wyrównuje – tylko lekko zmienia proporcję. Absurdalne przekonanie, że sprawiedliwość polega na równości musiałoby skutkować postulatem, by wprowadzić komunę: pobierać nie podatek, ale całość dochodów i później rozdzielać po równo. Każdy więc zwolennik podatku dochodowego z tego właśnie powodu, to niekonsekwentny komunista.
A przekonanie o tym, że sprawiedliwość=równość jest absurdalne, bo sprawiedliwość to „oddawanie komuś tego, co mu się należy”. Żeby więc je utrzymać należałoby założyć, że każdemu należy się to samo. W takim razie nam się należy więzienie tak samo, jak temu potworowi, który ostatnio wielokrotnie zgwałcił niemowlę. Albo jemu należy się wolność – tak samo jak nam. Albo może powinniśmy podzielić się wyrokiem po równo?!
Dążenie do równości jest absurdalne z jeszcze bardziej oczywistego powodu: to jest kompletnie nieosiągalne. A dążenie do równości majątkowej to kpina z równości. Przecież o tym, czy ludzie są sobie równi i czy są równie szczęśliwi nie decyduje stan majątkowy. Bogaty biznesmen chory na bezpłodność niekoniecznie jest szczęśliwszy od ojca piątki dzieci, inżyniera, który zarabia średnią krajową. Przystojny utalentowany chłopak śmiertelnie chory na raka nie jest raczej bardziej szczęśliwy od zdrowego przeciętniaka. Zakompleksiony samotnik, który nieźle zarabia może być mniej szczęśliwy od męża pięknej modelki. Czy powinien dzielić się z nim swoimi zarobkami, czy może ten drugi powinien dzielić się swoją żoną?!
Równość jednak nie jest prawdziwym powodem istnienia podatku dochodowego. Sam jego niewielki udział w budżecie zresztą o tym świadczy. Równość, to tylko pretekst dla władzy, by wykorzystać zawistną naturę ludzi do realizacji własnego celu. A tym celem jest władza absolutna nad obywatelem.
PODSTĘP
A władze ma ten, kogo obywatel się boi. Jak może nie bać się władzy przedsiębiorca, który działa w tak skomplikowanym prawie, że nie da się go w stu procentach przestrzegać. Jak może nie bać się przedsiębiorca, który wie, że prawo gospodarcze jest wewnętrznie sprzeczne i często niezależnie od tego, jakiego dokona wyboru, prawo złamać musi. Jak mawiał radziecki prokurator: „Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”. W gęstwinie obecnego prawa to wyjątkowo łatwe zwłaszcza, gdy
PRZEDSIĘBIORCA ZMUSZONY JEST DO SPOWIEDZI.
Bo taki jest sens podatku dochodowego – nie niewielkie wpływy, ale podstęp, by zmusić przedsiębiorców, by
SPOWIADALI SIĘ Z TEGO, JAK UZYSKALI KAŻDY ZE SWOICH DOCHODÓW.
Spowiedź zostawmy Kościołowi i wolnej woli wiernych. Z urzędników nie róbmy kapłanów. Uwolnijmy przedsiębiorców od padania przed nimi na kolana. To właśnie oznacza likwidacja podatku dochodowego.